
Zbrodnia – motyw – religia?
Po rozwodzie Teodor Szacki przenosi się z Warszawy do Sandomierza, by tam objąć urząd prokuratora. W porównaniu z tętniącą życiem stolicą, w nowym miejscu pracy prokuratora nie dzieje się nic. Z każdego kąta wieje nudą, a jedynym sprawami, którymi przychodzi mu się zajmować, to drobne kradzieże i sąsiedzkie kłótnie. Nadchodzi jednak dzień, kiedy Szacki wraca na właściwe zawodowe tory i odzyskuje wigor. To dzień, kiedy zostają znalezione zwłoki jednej z mieszkanek Sandomierza. Żony miejscowego radnego, działaczki społecznej i kobiety powszechnie lubianej i szanowanej. Sposób w jaki została zamordowana, narzędzie zbrodni znalezione na miejscu świadczy tylko o jednym – to był mord rytualny. Rozpoczyna się śledztwo, a Szacki musi poruszać się w gęstwinie wzajemnych sympatii i antypatii. Prowadzenie dochodzenia w mieście, gdzie wszyscy znają się od dziecka okazuje się sporym wyzwaniem. Mnóstwo poszlak i w brak sprawcy spędza prokuratorowi sen z powiek. Wszystkie ślady prowadzą do przeszłości. Odżywają dawne antyżydowskie uczucia. Czy sposób w jaki zostały zamordowane ofiary rzeczywiście ma swoje źródło w historii? Kim jest morderca? Odpowiedzi na te pytania nie będą wcale tak oczywiste…
Druga część perypetii prokuratora Szackiego bije na głowę „Uwikłanie”. Powieść jest dynamiczna, od pierwszych stron trzyma w napięciu, które narasta z każdą kolejną. No i pan prokurator, nareszcie wyszedł zza biurka i działa. Myśli, kombinuje, przemieszcza się, szuka rozwiązań. Aż chciałoby się klepnąć go po plecach i zakrzyknąć „tak trzymaj stary!”Tą książką Miłoszewski pokazuje w którą stronę skręca ze swoim pisarstwem (ponoć kolejna powieść – „Bezcenny” utrzymana jest w podobnej stylistyce). „Ziarno prawdy” to klimat rodem z powieści Dana Browna – zagadki, kościelnych symboli. Miłoszewski w żaden sposób nie kopiuje amerykańskiego pisarza, co to to nie. W dalszym ciągu mamy do czynienia z kryminałem, którego tłem są żydowsko-polskie animozje, legendy i opowieści. Ta część jest dużo bardziej mięsista. Szacki jest wyrazisty, zdecydowany, konkretny. Nie boi się podjąć ryzyka i mówi to co myśli. W tej powieści autor nie robi z niego na siłę zblazowanego faceta z kryzysem wieku średniego, co irytowało mnie w poprzedniej części. Jedyne co teraz bohater rozważa, to próby dopasowania poszlak i rozwikłania zagadki kolejnych morderstw. I to jest tu poprowadzone po mistrzowsku. Ogromny plus również za przeniesienie miejsca akcji do Sandomierza.
Nigdy nie byłam w tym mieście, ale Miłoszewski opisuje wszystko tak plastycznie, że historia tego miasta, jego zabytki dodają tylko kolorytu i smaczku powieści. W porównaniu z Sandomierzem Warszawa była nijaka i mam wrażenie, że zabrakło jej tego klimatu, i że już poprzednią powieścią autor wycisnął ze stolicy wszystko co się dało. I pójdę w rozważaniach o krok dalej, „Ziarno prawdy” nie byłoby tak świetne, gdyby właśnie nie umiejscowienie akcji w małym mieście z aurą tajemnicy i bogatą historią. Mało tego, jedna jeszcze jak dla mnie mistrzowska rzecz, miasto przez całą powieść się nie zmienia, natomiast wyraźnie zmienia się stosunek Szackiego do tego miejsca. W miarę jak bohater się rozpędza, jak wreszcie opuszcza go znudzenie i zblazowanie bijące nudnego, małego miasteczka, tak i Sandomierz zaczyna żyć. Dostaje barw, a czytelnik odkrywa drzemiący w nim potencjał. Wydaje mi się, że w tej części powieści z Szackim w roli głównej, Miłoszewski wreszcie wyczuł swojego bohatera i również w nim sam odkrył ogromny potencjał.
Co mnie irytowało w powieści, to ciągłe powtarzanie, że w każdej legendzie jest ziarno prawdy. Przypominało mi to trochę wypracowania z języka polskiego, w których im częściej powtórzyło się tytuł, tym praca wydawała się być bardziej na temat. No i jeszcze umiłowanie do słowa „smętny”. W pewnym momencie powieści dużo rzeczy wisiało smętnie, poruszało się smętnie, było smętne. Chwilami było bardzo gęsto. I to tylko te dwie rzeczy, do których mogę się przyczepić. A kawy z mleczną pianką i posypką z cukru pudru, aż sama mam ochotę spróbować. Cóż dodać więcej. „Ziarno prawdy” to powieść dla której warto zarwać noc.

Subtelność i wyrafinowanie

Morderstwo po szwedzku
Zobacz również

Instytut
8 kwietnia 2011
Morderstwo na Gotlandii
16 listopada 2010