Recenzje,  różności

Subtelność i wyrafinowanie

W krzywym zwierciadle to swego rodzaju „dwupak”. Pierwszą część książki stanowi zbiór felietonów autorstwa Macieja Stuhra, które drukowane były na łamach „Zwierciadła”.

Uwielbiam jego poczucie humoru. Subtelne, ale dosadne, trochę nie wprost. Co chwila wybuchałam śmiechem, bo Stuhr wyłapuje z rzeczywistości fragmenty, które zręcznie odbija w krzywym zwierciadle. Wspomina swoje dzieciństwo i pierwsze zagraniczne wyjazdy ze swoimi rodzicami, swoje pierwsze miłości, przytacza zasłyszane lub przeżyte anegdoty, a wszystko to skreśla lekkim piórem. Na zachętę przytoczę jeden z moich ulubionych fragmentów

W jednym z felietonów Stuhr opisuje zasłyszaną od znajomego historię pewnego ślubu. Kościół pełen kwiatów i zaproszonych gości, piękna panna młoda i przejęty pan młody. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Ceremonię prowadził starszy ksiądz, który – z racji wieku – miał już kłopot ze słuchem. „Dotarłszy w odpowiednie miejsce, ksiądz, oczywiście, zapomina imienia młodego, więc dyskretnie podpytuje: „Jak pan ma na imię?”. A młody, jako się rzekło, stoi i się uśmiecha. I prawdopodobnie nie wie, że go ktoś o coś pyta. Ksiądz zatem, nie doczekawszy się odpowiedzi, ponawia pytanie, tym razem głośniej, tak, że nagłośnił to już mikrofon na pół kościoła: „Jak pan ma na imię?!”. I ten biedny młody to nagle usłyszał, ocknął się, wytężył wszystkie dostępne mu zmysły i mówi, modląc się, żeby udzielić prawidłowej odpowiedzi: „Pan… ma na imię… Jezus…!” („Oświadczenie prywatne” str. 103-104).

Takich smacznych kąsków, zaręczam, w tekstach Stuhra znajdziecie mnóstwo. Nie sposób nie uśmiechnąć się w trakcie czytania.

Druga część książki mi osobiście, nie przypadła do gustu. „Utytłani miłością” to ni scenariusz, ni opowieść filmowa. To raczej pastisz romantycznych filmów fabularnych szalejących w polskiej kinematografii.  Wszystko wzbogacone rysunkami Nataszy Pastuszenko.

O ile pierwszą część przeczytałam z niekłamaną przyjemnością, o tyle drugą tylko z przyzwoitości, bo nie mam w zwyczaju porzucać książki w połowie. Koncentracja mi uciekała, momentami przebiegałam w pośpiechu przez tekst. Owszem kawałek napisany bardzo sprawnie, z nutką dobrego humoru. Mimo to kompletnie nie w moim guście.

Tak czy inaczej ze względu na zbiór felietonów, po książkę warto sięgnąć. A kto wie, może komuś z Was przypadną do gustu także „Utytłani…”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *